Architektoniczna samowola w Polsce

W okresie PRL-u panował zideologizowany, odgórnie narzucony styl architektoniczny zwany socrealizmem, w którym królowały szare kolory i surowe, bryłowate formy, najczęściej pozbawione zdobień.

Kiedy po upadku komunizmu Polakom nikt już nie narzucał, w jakim stylu mają budować domy, biura czy budynki użyteczności publicznej, wreszcie mogli zachłysnąć się architektoniczną wolnością. Eksperymentowano z różnymi stylami, formami, kolorami, kształtami, ornamentami.

Polskie miasta, miasteczka i wsie stały się bardziej kolorowe i pełne życia. Niestety, często w tym budowlanym liberalizmie daje się zaobserwować przesadę w drugą stronę. Każdy może wybudować sobie dom, jaki chce. Stąd ludzie stawiają sobie pałacyki, według siebie piękne i wytworne, które często postronnym obserwatorom jawią się jako siedliska kiczu.

Inni stawiają sobie domy w stylu podhalańskim, mieszkając dość daleko od Podhala, do którego taka budowla najbardziej pasuje. Właściciele posesji stawiają również najprzeróżniejsze ogrodzenia i często pojedyncza ulica prezentuje misz-masz wysokich murów, ogrodzeń rodem z cmentarza i zwykłych metalowych siatek z odłażącą farbą.

Podobnie dzieje się w centrach miast, gdzie nowe budynki powstają z myślą o nowoczesnym wyglądzie, często dosyć oryginalnym, jednak niewiele myśli się o zabytkowych kamienicach i szarych peerelowskich gmachach, w otoczeniu których to nowoczesne cudo powstanie, pasując tam jak kwiatek do kożucha.

Tymczasem na Zachodzie istnieją ścisłe regulacje dotyczące tego, co mieszkańcom danego osiedla wolno postawić w ogródku, o kolorze domu nie wspominając. Dla nas to ograniczanie wolności, jednak budynki na Zachodzie wyglądają na lepiej zaplanowane.

Złe planowanie przestrzeni miejskiej

W okresie PRL-u nie tylko gospodarka była centralnie planowana. Również zabudowa w miastach stawiana była według ścisłych wytycznych., co skutkowało brakiem swobody. Czy jednak było to takie złe? Dzisiaj nie trzeba już się przejmować planem zagospodarowania i ta wolność bywa często nadużywana.

W rezultacie przestrzeń w miastach wydaje się być niewłaściwie zaplanowana. Często wydaje się wręcz być w ogóle nie planowana. Kiedy tylko komuś uda się dostać kawałek działki, buduje na niej. Nowe miejsca powstają bez planu i zatroszczenia się o właściwe otoczenie.

I tak nowe osiedla mieszkaniowe powstają bez miejsca na potrzebną infrastrukturę, taką jak szkoły, parki, przedszkola czy sklepy. Parki i tereny zielone, tak potrzebne dla mieszkańców miast, są likwidowane pod budowę kolejnych osiedli, wieżowców, biurowców, centrów handlowych, hipermarketów i tym podobnych niekoniecznie niezbędnych elementów, których w mieście jest już pełno, podczas gdy parków zaczyna ubywać.

Budynki często są stawiane zbyt blisko siebie, co nie pozwala na prawidłową cyrkulację powietrza. Poza tym, zamiast tworzyć – jak dawniej – niemal samowystarczalne dzielnice z blokami mieszkalnymi, urzędem pocztowym, sklepami, szkołami, buduje się wyłącznie osiedla biurowców, na których życie zamiera po godzinie szesnastej, oraz osiedla-sypialnie, zwykle oddalone od wszystkich ważnych punktów usługowych i wiążące się z koniecznością dojazdów. W rezultacie jakość życia w mieście może gwałtownie spaść.